Co to był za dzień…
„… Wszystkie polecenia dokładnie spełniamy, sprzątamy zabawki i słuchamy mamy…” – ogłosili Gościom „Piraci”…
Bowiem Goście – to byli ho ho!!! Do „Żagielka” przybył z dalekiej Północy sam Mikołaj z uroczą panną Mikołajką. I od razu wzięli dzieci w obroty: wspólne tańce, zaprzęgi i bardzo trudny egzamin z wszystkiego! Trochę nie znaliśmy imion reniferów, ale wszystkie inne wiadomości ze stolicą Polski włącznie (oraz dodawaniem i głoskowaniem) mamy opanowane na medal. I wiemy, co jest ważne, takie najważniejsze w Bożym Narodzeniu…I pokazaliśmy, jak śpiewamy i jak mówimy trudny wiersz (bo łatwiejszego nie chcieliśmy się uczyć)…I przygotowaliśmy poczęstunek, by Goście nie byli głodni i niespodzianki dla nich przygotowaliśmy też…Mikołaj odwiedzał naszą salę wielokrotnie, za każdym razem czymś był zaskakiwany – a to hiszpańskimi kolędami (no, prawie umiemy), a to ciekawą rozmową o życiu w Laponii, a to samokrytyką lekką… Potem, wykorzystując świąteczną dekorację, bystrzaki zażądały sesji foto i ledwo na obiad zdążyliśmy, tak gorliwie pozowali do zdjęć. A Misia to dopiero niespodziankę nam sprawiła – pierniczki upiekła sama (czyli z Tatą) i przyniosła je do przedszkola dla wszystkich dzieci. Były pyszne! I jeszcze było wiele radości w tym dniu i emocji też wiele!