Wyprawa do parku
Szymek Ś. obiecał, że zaprowadzi nas do takiego kasztanowca, gdzie kasztany już zaczęły spadać…
I poszliśmy, pewnie! To niedaleko przedszkola. Po drodze zbieraliśmy żołędzie dębu czerwonolistnego, bo bardzo nam się podobały ich czapeczki. Takie pękate. Potem to już liczyły się tylko kasztanowce – świetnie rozpoznawalne po liściach. I już trochę kasztanów leżało pod drzewami, można było ich szukać w trawie. Następnie trafiliśmy na wyjątkowo duże platany i sprawdzaliśmy, czy wspólnie otoczymy je „płotkiem”. Dziewczynek było za mało – mimo, że rozciągnęły się jak struny, nie dały rady objąć drzewa. Pomogła ciocia Ela. Za to chłopcy – ich było wielu, zmieściliby jeszcze połowę następnego drzewa… I jeszcze odwiedziliśmy nasz ulubiony kasztan jadalny – w tym roku jego kłujące kulki wydają się wyjątkowo duże. Jakie będą – zobaczymy, gdy przyjdzie czas…
I wiemy już, że lato powoli odchodzi. Widzieliśmy żółknące listki, umilkły ptaki i powoli spadają kasztany…