Na lodowisku (śliskim)…
To były niezapomniane chwile…Dzieci, z minuty na minutę radzące sobie coraz lepiej, Rodzice pomykający niczym wiatr, ciocia Wandzia (te łyżwy, to wiecie, dziwne jakieś…) i… ciocia Jola tkwiąca z aparatem (lub z delfinkiem) przy poręczy (zdjęcia być muszą)… Czyli – każdy jechał, jak potrafił. A jak nie jechał – to prawie jechał (ciocia Jola). Zdumienie i wielką radość budziła determinacja „Piratów” w dążeniu do opanowania tej trudnej sztuki…Ich kolejne i kolejne próby, czasem wbrew prawom fizyki. A lód był śliski… Nasi Mistrzowie są w momencie, kiedy pokazują, co i ile mogą, spełniając swoje przedszkolne marzenia (wspólne łyżwy to marzenie Lili)… Zabawa nie udałaby się bez Was – drodzy Rodzice! Wstaliście o świcie, by uczestniczyć w naszej „pirackiej” przygodzie (oj, nie ostatniej, nie)… Daliśmy dziś dzieciom ważną lekcję: choć niektórzy nie potrafią – to próbują i w tym próbowaniu całkiem dobrze się bawią! I cóż – już od jutra lodowiska zamknięte! Ufff…
Zdjęcia udawały się tylko po jednej stronie balustrady…
Bardzo dziękujemy Mamie Leosia za szczegółowe przygotowanie naszego wyjścia. Pani Kasiu, przyszliśmy, jak po sznurku!
[modula id=”125623″]