„Piraci” mieli iść do parku… Nie poszli – w każdej chwili mógł spaść deszcz…Wobec tego wybraliśmy się do ogródka – wszak już wiosna – „otwarte” huśtawki, czynna karuzela… Na piaskownicę też, zapewne, przyjdzie kiedyś pora… Tymczasem zwolenniczki zabawy „w dom” (koniecznie z Krystianem w roli taty) chowały się w zacisznych miejscach, by omówić strategię postępowania, bo „tata” siedział na karuzeli i ani myślał zejść… Nieopodal Nikola i Nadunia (dziś najlepsze koleżanki) szeptały jedna drugiej ważne sekrety… Szymek zamienił nasz „mostek” w autobus nr 74 i zaprosił wszystkich chętnych na Bezrzecze (ale koniecznie przez pętlę Krzekowo)… Bruno, Bartuś i Dawidek z Dawidem biegali po bieżni ile sił w nogach… Lila, Antoś i Wiktoria ćwiczyli równowagę na słupkach, a Tomkowi zakręciło się w głowie od tej karuzeli i musiał trochę pospacerować… Frakcja „huśtawkowa” dzielnie stała w kolejce (minutnik musimy zabierać koniecznie) i zazdrościła koleżankom, które korzystały z huśtawek (co kilkanaście sekund pytając, czy już?)… Ci na karuzeli bawili się nad podziw zgodnie (zazwyczaj chcą wsiadać i wysiadać bez „przystanków”)… W przerwie zabawy podziwialiśmy szczerze swoje wiosenne części garderoby, Helenka snuła wspomnienia o paradzie „morskiej” w „maluszkach” i swojej obtartej pięcie… Cóż, normalne przedszkolne popołudnie…