„Żeglarze” wybrali się na spacer do letniego (jeszcze) parku…Oczywiście, główną atrakcją były kasztany – brązowe i błyszczące, które każdy (ciocie również) lubi dotykać i nosić w kieszeniach… Szliśmy tak od drzewa do drzewa, coraz bardziej zaniepokojeni, bo to chyba pora jeszcze nie ta (!!!) – kasztanów prawie nie było… Kasztana jadalnego ni widu, ni słychu, nawet kolczaste łupinki nie leżą… W końcu natrafiliśmy na treningowy plac zabaw – zaraz poprawiły się humory! Próbowaliśmy swoich sił na oponach (nie za wysoko), na obręczach wysokich i niskich oraz na drabinkach… Plac rozbrzmiewał piskiem, śmiechem i …wysiłkiem… Potem rozluźnieni, zadowoleni ruszyliśmy dalej naszym kasztanowym szlakiem… I w końcu trafiliśmy na drzewo, które obdarowało nas łaskawie – kasztanów było bardzo wiele! Z brązowymi skarbami wróciliśmy do przedszkola – oj, lato – nie odchodź jeszcze!