Tę karuzelę pamiętali od zeszłego roku… „Żeglarze” wybrali się na Jarmark Szczeciński. Oczywiście po to, by przejechać się na karuzeli weneckiej. Już od kilku dni rozdzielali między sobą najatrakcyjniejsze miejsca: najwięcej chętnych było na „filiżankę”, potem na czarnego konia(!!!), a potem na samochód… W rzeczywistości czarny koń dla niektórych okazał się za wysoki, od samego patrzenia na „filiżankę” wielu kandydatom kręciło się w głowie, a samochód był nieco za mały… Ale udało się – jechaliśmy na wesoło!
Gdy już skończyła się jazda – ruszyliśmy deptakiem od stoiska do stoiska.. Szukaliśmy pamiątek świątecznych, ale ceny okazały się nie na naszą kieszeń. W końcu kupiliśmy malutkie drewniane serduszka. wykorzystamy je na pewno!
Dyskutując o mijanych atrakcjach dotarliśmy do „Zakątka z jemiołą”. „O jemiołę mniejsza, ale tu się można całować” – wyjaśniły dzieci zdumionym przechodniom! Pod jemiołą zmieściliśmy się wszyscy, ale chętnych do całowania jakoś nie było…
Przedszkolakom podoba się tradycja corocznych Jarmarków w Alei Kwiatowej. Tam czuć Święta…