Mieliśmy taki wielki karton…Ciocie wycięły w nim okienko i w taki sposób powstał śliczny teatrzyk! Jeszcze daszek, by był nastrój…
Nasz teatrzyk powodzenie miał duże… Tak duże, że zabrakło widzów, tylko każdy chciał występować. Gdy w końcu zapanowała równowaga (podział grupy na dwie sprawiedliwe części), rozpoczęły się popisy. Na pierwszy ogień poszedł „Czerwony Kapturek”… Szczególnie dużo pracy miał groźny wilk… Po chwili kreatywne pociechy zażądały „muzyczki o Kapturku” wprawiając w popłoch ciocie (gdzie ta płyta…?). Obok wilka wystąpiły inne postaci, a zabawa trwała długo i była bardzo twórcza…