„Marynarzom” nie udało się tej zimy pojeździć wspólnie na sankach czy ulepić bałwana obok przedszkola…
Cóż, poczekamy więc na wiosnę… A tymczasem, by sprawdzić, jak się pogodowe rzeczy mają, ruszyliśmy do parku! Najpierw, jak zwykle – nogi same nabierały rozpędu, by na tych parkowych alejkach pobiegać (ale tylko w jednym, ulubionym miejscu)… Potem, usłyszeliśmy dzięcioła, który (zima, nie zima) puka w pień drzewa…I jeszcze sprawdziliśmy, gdzie najszybciej rosną przebiśniegi i nawet wypatrzyliśmy jednego krokusa. Widzieliśmy, jak unosi się złoty pyłek na leszczynie tureckiej, ale wiosny to chyba jeszcze nie widać…
Do przedszkola wróciliśmy parami! Bez naszej linki, która już coraz rzadziej będzie używana. Ot, wiosna idzie, dzieci są coraz większe…