Nareszcie spadł! Wyczekany, przyjęty z niekłamaną radością przez dzieci i z nieco mniejszym entuzjazmem przez dorosłych…Śnieg! Wszystkie przedszkolaki w mgnieniu oka połknęły śniadanie (bo przecież śnieg!), w kąt poszły zabawki (śnieg!), a rozmowy też toczyły się wokół śniegu: czy aby zaraz nie stopnieje, kto ma sanki, a kto musi kupić, jakie są długoterminowe prognozy pogody (w zależności od stacji telewizyjnej – u każdego inne) i, oczywiście, kiedy wreszcie pójdziemy na dwór?!!!
I poszliśmy! Dzieci ubrały się bardzo sprawnie (bo śnieg!) i już za chwilę, w ogródku, przestał istnieć cały świat! Nieważne przemoczone rękawiczki i za długie spodnie! Przecież można było ulepić pierwsze w tym roku białe kulki, zrobić na śniegu prawdziwego „orła”, dogonić małą śnieżynkę… I biegać i lepić i bawić się do woli!
Uff, zdążyliśmy być na śniegu! Po półgodzinnej zabawie musieliśmy wrócić do przedszkola, bo padał już …deszcz….
Byli tacy, którzy próbowali przemycić ten śnieg do przedszkola, ale tu ciocie wykazały czujność, wytrzepywały zapasy kulek z kapturów i kieszeni. Szkoda…